poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 7.

Rozdział 7. - Urodziny Ross'a !

Kochany pamiętniczku !

Jej ! Te święta minęły tak szybko ! Dziś (29.12) jest dniem wyjątkowym dla mojego miśka. To właśnie dziś kończy 18. rok życia i od dziś jest pełnoletni !

*
Po śniadaniu umówiłam się z Olivią na zakupy. Długo chodziłyśmy po galerii i za nic nie mogłyśmy Ross'owi nic sensownego wybrać. Kiedy wróciłyśmy do domu wpadłyśmy na świetny pomysł. 
- Ej ! A może podarujesz mu siebie w prezencie. - rzuciła Olivia.
- Ale jak ? 
- No normalnie. Ubierzesz się jak milion dolarów, umalujemy cię ładnie i włosy zawiążemy ci w kokardkę. To musi się udać !
- No dobrze. To może być nawet świetny pomysł. - oznajmiłam. 
Zaczęłam się już powoli przygotowywać. Wybrałam to : 

a włosy spięłam w kokardkę. Po jakichś dwóch godzinach byłam gotowa.
*
O 16.00 byłam już pod domem Lynch'ów. Pech chciał, że zaczęło padać. Zapukałam i stanęłam tyłem do drzwi. Otworzył Ross z takimi słowami :
- Dzień dobry! Szuka pani kogoś ? 
- Tak, ciebie ! - powiedziałam, odwracając się do niego.
- Wow ! Kochanie, wyglądasz zjawiskowo ! - zaczął mnie całować. 
- Wszystkiego najlepszego misiaczku ! I przepraszam cię, że nie mam dla ciebie prezentu. Nie mogłam dla ciebie nic odpowiedniego znaleźć.
- Nic nie szkodzi kochanie. Ty jesteś dla mnie najlepszym prezentem na świecie ! - powiedział jeszcze raz mnie całując. - A prezent sobie jeszcze wybiorę. - spojrzał na mnie maślanymi oczami i 'puścił' mi oczko. - Kocham cię !
- Dobrze. - uśmiechnęłam się do niego. - Ja ciebie też. 
Po chwili byliśmy już w środku. W salonie było bardzo dużo ludzi. Wszyscy się wspaniale bawili. Postanowiłam opuścić to miłe towarzystwo i poszłam pomóc Rydel w kuchni.
- Hej, rydel. Może ci pomóc ? - spytałam.
- Oo. Kochana ! Z nieba mi spadłaś.
- Świetnie. To co mam robić ? 
- Możesz mi pomóc przy ozdabianiu tortu dla Ross'a. 
- Ok. 
Przygotowywałyśmy ciasto plotkując sobie jak zawsze. Przeszkodził nam Ell, który przyszedł poprosić Rydel do tańca. A że był troszkę 'wstawiony' to już mniejsza. 
- Rydel, serce ty moje. Chodź ze mną zatańczyć. - zaczął chłopak.
- Ell. Nie przeszkadzaj mi teraz. Nie widzisz, że jestem trochę zajęta ? Przyjdę za chwilę. - zaczęła się bronić blondynka.
- Obiecujesz ? 
- Obiecuję. 
- Wow. Rydel. Nic mi nie mówiłaś, że masz adoratora. No proszę, proszę. - rzuciłam.
- Van, nie nabijaj się. On nie jest żadnym moim adoratorem.
- Tak ? A jak wytłumaczysz to : "Rydel, serce ty moje" - zaczęłam naśladować Ell'a.
- Po prostu bredzi po alkoholu. Zresztą jak zawsze.
- Ty się tłumacz a ja swoje wiem.
- To tą twoją wiedzę zachowaj dla siebie. - powiedziała z uśmiechem. - A teraz chodź. Trzeba zanieść tort.
*
Weszłyśmy do salonu z tortem, chłopaki wzięli gitary i zaśpiewaliśmy Ross'owi 'Sto lat!'. Chłopak był bardzo zaskoczony. Po piosence każdy złożył mu życzenia. W końcu przyszła kolej na mnie. 

- No to tak kochanie. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, żebyśmy na zawsze byli razem, udanych koncertów i wszystkiego, wszystkiego najlepszego. Kocham cię misiu !
- Van, kochanie. Ja ciebie też kocham. - dałam mu buziaka. Przytuliliśmy się, a on dał mi jakąś karteczkę i szepnął mi do ucha. - Nie pokazuj tego nikomu. Będę czekał.
*
Po jakimś czasie pod pretekstem skorzystania z toalety wyszłam z przyjęcia i przeczytałam to, co mi napisał Ross. 


"Vanesso, kochanie ! Zrywajmy się stąd. Będę czekał na ciebie o 18.00 w  ogrodzie. Mam nadzieję, że przyjdziesz. Czekam. 
                                  ~Ross."


Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 18.00. więc postanowiłam przejść niespostrzeżenie obok nieźle bawiącego się tłumu i pójść w wyznaczone przez Ross'a miejsce. Po chwili zobaczyłam ukochanego. Na przywitanie dałam mu buziaka.
- Dziękuję, że przyszłaś. - ucieszył się blondyn.
- Tak. A pro po to, po co nas tutaj ściągnąłeś ? Nie podoba ci się przyjęcie ?
- Podoba i to bardzo. Ale myślałem, że ten wieczór spędzę z moją dziewczyną sam na sam. 
- Oo. Jakiś ty słodki. 
- Wiem. A teraz chodź. Zmywajmy się stąd zanim się zorientują, że nas nie ma.
- To gdzie idziemy ? - spytałam.
- Zobaczysz.
*
Po około 20 min. byliśmy już na miejscu. Ross pokazał mi takie urocze miejsce na plaży.
- Ross. To miejsce jest przepiękne ! 
- Wiem. Zawsze tutaj przychodzę, żeby pomyśleć, lub napisać piosenkę. To jest takie magiczne miejsce dla mnie. Wiesz co ci powiem ? Nikt poza mną chyba nie wie o tym miejscu. Jak tutaj przychodzę to odcinam się od całego świata.
Położyliśmy się na piasku, patrzeliśmy się w niebo pełne gwiazd. Po chwili Ross zaczął mnie całować coraz bardziej i bardziej. Nawet się nie spodziałam, kiedy leżał na mnie.
- Yy. Ross ? Co ty robisz ? 
- No proszę. Przecież sama się zgodziłaś dziś, żebym sam wybrał prezent. - zrobił minę szczeniaczka.
- Tak. To prawda. Ale tutaj  ?
- Tutaj nikt nam nie będzie przeszkadzał. - zaczęło padać.
- Mam lepszy pomysł. Chodźmy do mnie. W domu nikogo nie ma. Tam możemy się zabawić, jeśli chcesz.
- A co z twoimi rodzicami ? 
- Są z twoimi poza miastem. Wzięli też Max'a więc dom stoi pusty. To jak ? Idziesz ? 
- Czy już ci mówiłem jak bardzo ciebie kocham ? 
- Z milion razy. - zaczęliśmy się śmiać.
Nagle Ross zaczął mnie namiętnie całować.

Kiedy zaczęło już tak poważnie padać pobiegliśmy do mojego domu i spełniłam urodzinowe życzenie Ross'a.

*w tym samym czasie na przyjęciu urodzinowym*

Zabawa była przednia. Wszyscy byli już po paru drinkach i nawet nie spostrzegli się że nie ma Vanessy i Ross'a. Nagle Rocky wymyślił, aby się zabawić w butelkę. Wszyscy się zgodzili i po chwili siedzieli w kole. Pierwszy zakręcił Ell. Wypadło na Rydel. 
- Rydel. Kotku. Przyznaj że mnie lubisz bardziej niż przyjaciela. - powiedział Ell.
- Kotku, lubię kiedy nie pijesz tak dużo i nie masz takiej 'fazy'. - wszyscy zaczęli się śmiać.
- Oo. Ell. Ale ci powiedziała. Buu ! - wtrącił Riker.
- Odczep się i grajmy dalej. - odburknął Ell.

Gra toczyła się dalej.. Z którymś razem zakręcił Rocky i wypadło na Ell'a.

- No kolego. Twoim zadaniem jest to, że masz pocałować Rydel.
- ŻE CO ?!! - krzyknęła Rydel. - Nie ma mowy ! Nie zgadzam się na to ! - chociaż w głębi serca bardzo tego pragnęła.

Jak było powiedziane tak też się stało. Rydel pocałowała się z Ell'em. Po chwili wszyscy zaczęli bić brawa. 
- Dobra, dobra. Napatrzeliście się już ? To w takim razie gramy dalej! - krzyknęła Rydel. Widać było, że dziewczyna dopiero się rozkręcała. 

*w tym czasie u Vanessy w pokoju*

Ross i Vanessa leżeli nago na łóżku.
- Dziękuję ci Van za taki wspaniały prezent urodzinowy.
- Nie ma za co blondasku. 
- Chodź już trochę czasu minęło. Ubieramy się i idziemy zobaczyć jak tam się bawi nasze towarzystwo.
- Tak. Idziemy. Ciekawa jestem czy się zorientowali, że nas nie ma.
- Szczerze ? Wątpię.

Po 5 minutach zakochana para była już u Lynch'ów. Weszli do salonu i nie wierzyli własnym oczom. Całe towarzystwo spało. Rydel leżała na Ell'u, a ten ją tulił. Całe zdarzenie wyglądało komicznie. Przez chwilę Ross śmiał się, lecz po chwili ucichł. 
- Hmm. Ciekawe, kto tutaj teraz posprząta ten cały bałagan ? - zastanawiał się Ross.
- No jak to kto ? Wypadło, że my. Trzeba to ogarnąć, bo jutro twoi rodzice rano wracają. A więc nie może to wszystko wyglądać tak, jak teraz.
- No fakt. Trzeba się brać do pracy.. 

Ross zaczął od umieszczenia 'imprezowiczów' w ich pokojach, lecz najpierw porobił im kilka zdjęć, żeby następnego dnia się z nich pośmiać.

- Haha. No proszę, proszę. Nawet moja poukładana siostra się upiła do nieprzytomności.. - śmiał się. - Ale jutro będę się z nich śmiał. Szczególnie z Rydel i Ell'a. Oni wyszli najbardziej komicznie.
- Ross. Nie nabijaj się tak. Tylko zanoś ich i pomóż mi sprzątać.
- Dobrze, dobrze. Moment.

Po około dwóch godzinach dom był wysprzątany. Mi z Rossem nie chciało się jeszcze spać, więc postanowiliśmy obejrzeć jakąś komedię. Podczas oglądania filmu zasnęłam w objęciach Ross'a.









No i mamy 7. rozdział! ^^ Co prawda miałam w planach dodać go wieczorem w Sylwestra, ale wyjeżdżam, więc dodaję go dzisiaj. Wyszedł mi tak, jak wyszedł. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Czekam na wasze komentarze. Życzę udanej zabawy w Sylwestra i nie zabalujcie tak jak bohaterowie wyżej. Hehe. Następny ukaże się jeszcze w tym tygodniu. :D Tak więc jeszcze raz udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku ! Buziaki :* :* <3

A tutaj macie nowiutki cover R5 ! Zakochałam się w tym wykonie ! *.* <3







`Beata`











niedziela, 29 grudnia 2013

Happy Birthday Ross !

Happy birthday to you, happy birthday to you, happy birthday to you Ross, happy birthday to you !

Wszystkiego najlepszego Rossy !


















Remember Polish R5ers loves you !


`Beata`

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 6.


Rozdział 6. - My wish come true !! [c.d.]

[...]

Usiedliśmy na łóżku, włączyliśmy muzykę i zaczęliśmy rozmawiać.

- Ross, jak ty w ogóle mnie tutaj znalazłeś ? 
- Dla chcącego nic trudnego. Po prostu musiałem tutaj przyjechać.
- No ale przecież miałeś koncert..
- No to co.. Ty jesteś ważniejsza niż jakiś tam koncert. Zawsze można go przełożyć. 
- Ale jak ci się w ogóle udało przekonać Riker'a do tego wszystkiego ? 
- Ciężko było, ale jakoś się udało. No i oczywiście pomogła mi w tym Rydel.. A poza tym, to nie mogę przestać o tobie myśleć. Zwariował bym z tęsknoty, gdybym ciebie nie zobaczył w te święta..
- Jesteś taki kochany..
- Wieem. Heh. Umm. Obiecuj, że zrobisz coś dla mnie.
- Co tylko chcesz.
- Przełożyliśmy ten koncert na 25. grudnia, czyli jutro. I mam pytanie. Poleciałabyś ze mną ? 
- Ja ? No nie wiem..
- Proszę. Bo jak nie..
- Jak nie to co ? 
- To ci coś zrobię. - mówił przybliżając się do mnie.
- Już się boję.
- Bój się. 

Blondyn zaczął mnie łaskotać tak mocno, że się rozpłakałam ze śmiechu. 

- Ross, już dość. Wystarczy. Tak. Tylko przestań.
- Co tak ?
- Pojadę z tobą głuptasie..
- Naprawdę ? 
- Taak. Tylko przestań mnie łaskotać. 

Puścił mnie i wtedy zaczęliśmy się całować.
*
Obudziłam się rano, a obok mnie w łóżku leżał Ross.

- Dzień dobry śpiochu !
- Dzień dobry ! - odpowiedziałam. Po chwili, kiedy doszłam do siebie zerwałam się z łóżka i spytałam :
- Ross, czy.. My ..
- Co ? Niee. Nic z tych rzeczy. 
- Na pewno ?
- Tak. Przecież nic byśmy nie robili bez twojej zgody. Możesz być o to spokojna.
- Uff. Ale mi ulżyło. 

Leżeliśmy jeszcze chwilę, po czym zaczęliśmy się ubierać. Po około 20 minutach byliśmy już na dole na śniadaniu.

- Riker, to kiedy mamy samolot ? - spytał Ross.
- O 13.00. Tak więc zaraz po śniadaniu musimy iść się pakować.
- To znaczy Vanesso, że wyjeżdżasz razem z nimi ? -  wtrąciła moja babcia.
- Tak babciu, ale po koncercie na pewno cię odwiedzę. Obiecuję. - powiedziałam uśmiechając się do niej. 
- Tato, czy byłbyś taki dobry i zawiózł byś nas na lotnisko ? - spytałam.
- Oczywiście kochanie. Zawiozę was.
*
Po posiłku poszliśmy się pakować. 
- Kilka chwil później wzięliśmy nasze torby i zeszliśmy na dół, słysząc dobiegające z zewnątrz kłótnię. Po chwili już wiedzieliśmy o co chodziło.. Każdy z nas miał małą walizkę, ale za to Rocky wziął wielką 'walizę'. 

- Rocky! Czyś ty zwariował ? Jedziemy tam tylko na dwa dni, a nie na całą wieczność. - oburzył się Riker.
- Przestań się mnie czepiać. Dobrze, że ty wziąłeś taką mała. Bynajmniej moja się zmieści. - odpowiedział brunet.
- Ej, ej, ej ! Chłopaki ! Przestańcie się kłócić o taką błahostkę. Są święta! - wtrąciłam.
- Van ma rację. Uspokójcie się. - poparł mnie Ross.
- A ty co taki święty ? - krzyczał Riker.
- A ty co taki nerwowy ? Idź się lepiej przebadaj. Nerwica jakaś ciebie chyba dopadła.. - powiedział blondyn. 
- Ross. To nie było miłe. - wtrąciłam. - Przeproście się nawzajem i bądźcie wreszcie cicho. - o dziwo posłuchali się mnie i zrobili tak, jak im kazałam.

Po 15 minutach byliśmy już na lotnisku. Pożegnałam się z rodzicami i polecieliśmy do Miami. 
Wylądowaliśmy coś koło 16.00. Pojechaliśmy zaraz do hotelu, aby się zameldować. 

*po chwili w lobby hotelu*

- Mam rezerwację w tym hotelu. Na nazwisko Lynch.- powiedział Riker do recepcjonistki.
- Tak. Dwa pokoje. Jeden czteroosobowy, a drugi dwuosobowy. Zgadza się ? - odpowiedziała kobieta.
- Przepraszam bardzo, że przerywam, ale mam pytanie. - wtrącił Ross. - Czy macie jeszcze jakieś wolne pokoje ?
- Proszę poczekać. Zaraz sprawdzę.
- Ross, co ty wyprawiasz ? Po co ci osobny pokój ? Z chłopakami się nie pomieścisz w jednym ? - spytałam, lecz mi nie odpowiedział..
- Tak proszę pana. Mamy jeszcze jeden wolny pokój. Dwuosobowy. - odparła kobieta.
- Świetnie. Bierzemy. - powiedział blondyn.
- A więc tak. Rezerwacja pozostaje taka sama tylko dodajemy jeszcze jeden pokój. Tak ? 
- Tak. - powiedział Ross. 
- Ale ty płacisz ze swojego za ten twój dodatkowy pokój. - wtrącił Riker.
- Proszę bardzo. Oto karty do państwa pokoi. Życzę miłego pobytu. - odpowiedziała recepcjonistka, odprowadzając nas wzrokiem. 
*
Po chwili byliśmy już w swoich pokojach. Riker, Rocky i Ell w jednym, w drugim Rydel, a w trzecim ja z Ross'em.

- Ross. Powiedz mi po co ci ten pokój ? 
- A nie chcesz pobyć ze mną trochę sam na sam ? 
- Nie no. Chcę. I to bardzo. - odpowiedziałam. 
Po czym blondyn zaczął mnie całować, co raz bardziej i bardziej. Te piękne chwile przerwało nam pukanie do drzwi. 
- Poczekaj Van. Pójdę zobaczyć kto to.
- Nigdzie się stąd nie ruszam.

Wrócił po 5 minutach.
- Kto to był ? - spytałam.
- Rocky i Ell. Przyszli przypomnieć nam, że mamy o 18.00 być w lobby, bo koncert jest o 19.00.
- To super.
- Tak. Mamy większą godzinkę dla siebie. To co robimy ? - spojrzał na mnie tym swoim powalającym wzrokiem. 
- A nie wiem. A co chcesz robić ? 
Chłopak spojrzał mi prosto w oczy, wziął mnie i zaniósł na łóżko. Po czym powiedział : 
- Już ty dobrze wiesz, co ja chcę robić. - położył się na mnie i zaczął namiętnie całować.
- Ekhm. Ross.
- Tak ? 
- A czy ja się na to zgodziłam ?
- Tak.
- Przypomnij, bo nie pamiętam.
- No dobra. Nie. No więc tak. Czy chcesz się ze mną zabawić ? 
- W co ?
- Nie baw się ze mną w kotka i myszkę. Przecież wiem, że tego chcesz tak samo jak ja. 
- Ale czego ? 
- To jak ? Zgadzasz się ? 
- Tak. - powiedziałam całując go w szyję.
*
Nasza 'zabawa' nie trwała długo. Tym razem dzwoniła do mnie Rydel. 
- Tak ? Co się stało Rydel ? 
- Van. Złaźcie na dół. Spóźnimy się na koncert. 
- Która godzina ? 
- Już dawno mieliśmy tam być.
- Ok. Już schodzimy.

Ubraliśmy się szybko i zbiegliśmy do lobby. Riker był wściekły. Podczas drogi mówił, że pogadamy sobie później, po koncercie.
*
Nadeszła godzina 18.00. Zespół punktualnie wszedł na scenę i zaczął od piosenki :




Ja oczywiście stałam za kulisami. Po tej piosence zaczął mówić Ross. 
- Cześć Miami ! Jak się bawicie ? Tę piosenkę dedykuję mojej wymarzonej dziewczynie, którą kocham ponad życie. Ona wie o kim ja mówię.- mówił uśmiechając się do mnie.
Po chwili zespół grał dalej. Na początku zaczął śpiewać Riker, a zaraz po nim Ross. 


Riker:
Oh no, here we go
Hear your voice on the radio
Like every single song
Is about you

Ever sec that we spend
Lots of mess stuck up in my head
Got me so distracted
And confused

Ross:
Baby I think I've lost my mind
Feels like it crashed into my life
I keep on losing track of time
I'm so messed up
Yeah
I'm so messed up

I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?
Someone get me this close
I can't remeber who
My mind's a total blank
But I just can't
Forget About You
Forget About You
[...]

Zespół zaśpiewał jeszcze kilka piosenek. Koncert zakończył się około 20.30.
Rydel i chłopaki zostali żeby rozdawać autografy, a ja postanowiłam wrócić do hotelu. 

Kiedy Ross wrócił do pokoju ja już spałam.
*
 Następnego dnia zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę powrotną do San Francisco. Z lotniska odebrał nas Max. Ostatni dzień świąt Bożego Narodzenia spędziliśmy a gronie rodzinnym.


*27. grudnia - LA*

Kochany pamiętniczku !

Tegoroczne święta Bożego Narodzenia były magiczne ! Wyjechaliśmy do babci, do San Francisco. Specjalnie dla mnie Ross odwołał koncert R5 i przyjechał do mnie z całą 'paczką'. Spełniło się jedno z moich najskrytszych marzeń. Ross i ja jesteśmy parą. Podczas pierwszego dnia świąt polecieliśmy do Miami, gdzie w tym czasie R5 grało koncert. No i właśnie w Miami, z moim wymarzonym chłopakiem przeżyłam ten swój 'pierwszy raz'. Jestem taka podekscytowana. Te święta były jak z bajki.








Kochani ! No i mamy 6. rozdział. Wyszedł mi dłuższy niż się spodziewałam. Moim zdaniem jest trochę nudny, ale to już zostawiam waszej opinii. Jak tam minęły wam święta ? Bo mi nawet, nawet. Niedługo Sylwester i Nowy Rok ! Jej ! *.* Cieszycie się ? Jak będziecie go spędzać ? Z przyjaciółmi czy bardziej z rodziną ? Dobra. Koniec tych pytań. ^^  Do rzeczy. Chciałam wam życzyć z całego serca wesołego i udanego Sylwestra i oby ten rok, który będzie był lepszy od poprzedniego (2013). Liczę na wasze opinie i komentarze, które dodają mi siły i weny do pisania tego oto bloga. Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba. Jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego na ten Nowy Rok i Udanej zabawy w Sylwestra ! :* <3
PS. Zaczęłam się bawić w robienie kolaży. Macie tutaj jeden z nich, tylko nie patrzcie na moją osobę, bo wiem, że jestem brzydka, ale ktoś chciał, żebym to zdjęcie tam umieściła. :*
Buziaki. :* :*




` Beata`












czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 5.


Rozdział 5. - My wish come true !!

Kochany pamiętniczku !

Dziś obudziłam się jak zwykle, kiedy muszę iść do szkoły. Spojrzałam w kalendarz i był piątek, 20. grudnia. Jej! Jeszcze dziś trzeba wytrzymać w tej durnej szkole i wolne ! Już nie mogę się doczekać świąt Bożego Narodzenia. Te święta są <chyba> moimi ulubionymi świętami ze wszystkich ! Ta atmosfera, śpiewanie kolęd, spotkania w rodzinnym gronie, stół pełen świątecznych przysmaków no i prezenty ! Heh. Już nie mogę się doczekać, a zwłaszcza, że w te święta jedziemy do San Francisco, do mojej babci.. 


Włożyłam pamiętnik do plecaka i zaczęłam się ubierać. Po chwili byłam już gotowa. Zjadłam śniadanie, po czym wyszłam do szkoły. Tego dnia do szkoły szłam z uśmiechem na ustach jak nigdy dotąd. Byłam kawałek od domu, kiedy ktoś zaczął mnie wołać. Odwróciłam się i zobaczyłam Ross'a.

-  Ross ? Co ty tu robisz ? Śledzisz mnie ? 
-  Nie ! No coś ty ! Wołam cię i wołam od samego domu, a ty nie reagujesz, więc postanowiłem pójść za tobą - powiedział blondyn.
-  Sorry. Nie słyszałam. Miałam słuchawki na uszach i nic nie słyszałam..
-  Ok. A czego ty tak słuchałaś ? Co ? 
- A niczego.
- Tak, tak. No dawaj te słuchawki. Też chcę sobie posłuchać. - mówiąc to wyrwał mi je.. - No proszę nie wiedziałem, że podoba ci się to, jak śpiewam.. Nie wiedziałem...
- Nie podoba mi się.. Tylko tak jakoś "poleciała" ta piosenka.. A tak poza tym, to przedtem mojego iPad'a miała Olivia i to pewnie ona wgrała tam tę piosenkę..
- Tłumacz się. Ja swoje wiem.. 
- No tak. Jak nie chcesz mi wierzyć to nie..
- Mhm..
- A tak w ogóle to po co za mną poszedłeś ? 
- Tak tylko.
- Tak tylko ? 
- No tak. Po prostu chciałem cię zobaczyć..
- A co ? Już się stęskniłeś ?
- Noo. I to bardzoo.
- Aaa. To fajnie.
- A ty też ? 
- Tak. Można tak powiedzieć..
- To super.
- Taak. To ja już muszę iść..
- Już mnie opuszczasz ? 
- No niestety. Szkoła wzywa. Ale to na szczęście ostatni dzień w tym roku.. Jeej.
- To świetnie. Wpadniesz dziś do nas ? 
- Ok. Zaraz po szkole.. Może być ? 
- Tak. Będę czekał..
- To do zobaczenia..
- Do zobaczenia.. Mała.
- Mała ? W takim razie nie przychodzę. 
- No nie.. Przepraszam, przepraszam. Już nie będę..
- Na pewno ? 
- Tak. Przepraszam.. To przyjdziesz ? 
- Tak. Będę coś około 14.00
- Super !



Ross poszedł w swoją stronę, a ja do szkoły. Byłam już spóźniona, ale na szczęście nauczyciela nie było jeszcze w klasie i dziś obeszło się bez zbędnego kazania..
*
 Lekcje upłynęły szybko. Ani się obejrzałam, a było już konie lekcji i wolne ! Cieszyłam się jak małe dziecko. Wróciłam do domu, gdzie zastałam mamę z nową wiadomością.

- Vanesso, to ty ? - spytała mama.
- Tak mamo. To ja.

- Chodź tutaj. Muszę ci coś powiedzieć.
- No słucham cię.
- Do babci mieliśmy pojechać 23. grudnia prawda ? 
- No tak. I co w związku z tym ? 
- Plany się zmieniły i jedziemy już dziś.
- Ale dlaczego tak nagle ? 
- Ponieważ trzeba pomóc babci w przygotowaniach do wigilii i w ogóle. Także zaczynaj już się pakować..
- No ok tylko najpierw pójdę jeszcze na chwilę do Lynch'ów.
- Dobrze tylko nie siedź długo. 
- Tak, tak.
*
Szybko wyszłam z domu i poszłam prosto do domu Lynch'ów. Drzwi otworzył mi Ell.
- Cześć Ell. Mogę wejść ?
- Hej, Van. Tak. Wchodź. 

Weszłam do salonu i zastałam tam wszystkich moich przyjaciół. Nie było tylko Ross'a.

- Patrzcie, kto przyszedł. - powiedział Ell.
- O ! Hej Van. - krzyknęli wszyscy chórem.
- Cześć kochani. Słuchajcie. Przyszłam się z wami pożegnać.
- Ale dlaczego ? Jak to pożegnać ?
- Ponieważ plany się troszkę zmieniły już dziś wyjeżdżam do babci.
- Naprawdę ? - spytała Rydel. - Będzie mi smutno bez ciebie w te święta.
- Noo. Nam też. - powiedzieli pozostali.
- Ja też będę tęsknić za wami. Tak więc życzę wam wszystkiego, co najlepsze. Wesołych Świąt Kochani !
- Wesołych Świąt Vanessa. - powiedziała Rydel przytulając się do mnie. Po chwili dołączyła do niej reszta..
- A gdzie jest Ross ? - spytałam.
- U siebie. Poczekaj zaraz go zawołam. - powiedział Rocky.
- Nie. Wiesz co. Ja pójdę do niego..  

Poszłam na górę i zapukałam do drzwi blondyna.

- Czego jeszcze chcesz Jess ? - krzyknął blondyn.
- To nie Jess, tylko ja. - powiedziałam wchodząc do jego pokoju.
- Aa. Przepraszam cię Van. Nie wiedziałem, że to ty.
- To teraz już wiesz.. A tak w ogóle to po co chciałeś, żebym tu przyszła ? 
- Chciałem żebyś pojechała razem z nami w święta do Miami. Gramy tam koncert. Co ty na to ? Zgadzasz się ?
- Słuchaj Ross. Bardzo bym chciała, ale nie mogę. Na święta jadę do babci do San Francisco. 
- A kiedy wyjeżdżacie ? 
- Tak naprawdę, to mieliśmy jechać 23., ale plany się zmieniły i jedziemy dziś. 
- Co ? To niemożliwe. Jak to już dziś ? 
- Bardzo możliwe. Tak więc przyszłam się pożegnać z wami wszystkimi.
- Smutno mi będzie bez ciebie..
- No mi też.. A tak na marginesie, to po co była tu Jessica ? 
- W ogóle jej tutaj nie było.
- Nie kłam mi tutaj. 
- No ale ja nie kłamię.
- Mów mi prawdę. Przecież wiesz, że ja nie lubię kłamstwa.. 
- Ja mówię prawdę.
- Dobra. Jak chcesz to mów tak dalej. Wychodzę !
- Vanessa ! Poczekaj !
- Nie Ross. Życzę ci Wesołych Świąt.... z Jessicą.
- Van, czekaj !
- Nie mam zamiaru !

Zbiegłam po schodach i wyszłam z domu. Pobiegłam prosto do mojego pokoju i zaczęłam się pakować. Rzucałam wszystkim po całym pokoju, po czym rozpłakałam się. Sama nie wiem dlaczego.. Tak jakoś popłynęły mi łzy. Po około 30 minutach byliśmy już gotowi do wyjazdu. Tata zniósł walizki do samochodu i po chwili byliśmy już w drodze. 
*
Do babci dojechaliśmy około godziny 20.00. Po wypakowaniu wszystkich walizek poszłam do pokoju gościnnego. Włączyłam mojego iPad'a i po jakimś czasie zasnęłam.

*w tym samym czasie w domu Lynch'ów*

- Ross. Coś ty zrobił Vanessie ? - krzyknęła Rydel.
- Ja ? Nic.
- Tak ? To dlaczego wybiegła z naszego domu ? 
- Nie wiem.
- Ty nigdy nic nie wiesz. 
- Riker, możemy pogadać ? - powiedział Ross.
- No. Mów.
- Słuchaj. W wigilię mami koncert w Miami prawda ?
- No tak i co z tego  ?
- A czy nie moglibyśmy go przełożyć ? Proszę cię. Zrób to dla mnie. Nigdy prędzej ciebie o nic nie prosiłem..
- Nie ma takiej opcji. Nie. 
- Dlaczego ? 
- Po prostu nie i koniec !
- Powiedz mi, czy zawsze byłeś taką sknerą ? Nigdy dla nikogo nic nie zrobiłeś ? 
- Czy ty dzieciaku nie wiesz jaki ten koncert jest dla nas ważny ? No tak. Ciebie nigdy nic nie obchodziło. Miałeś wszystko gdzieś ! Jak zawsze wszystko musi być dostosowane do ciebie..
Ross poszedł do siebie trzaskając drzwiami..
- Typowe..
- Trochę za dużo mu powiedziałeś Riker. - wtrąciła Rydel.
- Za dużo ? Zobacz tylko jak on się zachowuje.. Chce przełożyć koncert tylko dlatego, że ma taki kaprys..
- Skąd wiesz? Może ma powód.. 
*
- Ross, mogę wejść ? - powiedziała Rydel.
- Wchodź.
- Powiedz mi po co chcesz przełożyć ten koncert.
- Bo chcę pojechać w tym czasie do San Francisco.
- Po co ? Tak, wiem. Chodzi o Van. Prawda ? O co się dziś pokłóciliście ?
- O Jessicę. Skłamałem jej, że nie była tu dzisiaj. Chcę jakoś to naprawić. Pomożesz mi Rydel?
- Tak braciszku. Pomogę. Jakoś postaram się przekonać Riker'a. Tylko musisz mi obiecać, że drugi raz niczego nie spieprzysz. 
- Obiecuję.
- Świetnie. Idę pogadać z Riker'em. 
*
Te kilka dni zleciały bardzo szybko. Ani się obejrzałam, a była już wigilia. Dziś (24.12) od samego rana pomagałam babci w kuchni, kiedy rodzice z Max'em robili świąteczne dekoracje. Wszystko było gotowe na godzinę 17.30. Nasz salon wyglądał tak  :

Przebrałam się w to :
i zeszłam na dół na wigilijną kolację. Wyjrzałam przez okno i z podekscytowaniem szukałam na niebie pierwszej gwiazdki. Kiedy ją ujrzałam od razu pomyślałam o Ross'ie i o R5. Chciałam, żeby te święta spędzili razem z nami. Kolację zaczęliśmy od podzielenia się opłatkiem. Właśnie mieliśmy zasiadać do stołu kiedy usłyszałam znaną mi melodię dobiegającą od strony ogrodu....
Wyszłam do ogrodu i zobaczyłam cały zespół R5 i Ross'a ! To była niespodzianka. To o czym pomyślałam kilka chwil temu spełniło się. Po prostu zadziałało piorunem ! Tylko sęk w tym, że jeszcze mi nie przeszła złość na Ross'a. Ale kiedy zaśpiewali to :                 
to cała złość ze mnie zeszła. Po zakończeniu piosenki chłopak podszedł do mnie i odezwał się tymi słowami :  

- Vanesso, czy chcesz zostać moją dziewczyną ?
Zamarłam na chwilę po czym powiedziałam :
- Tak Ross. Oczywiście, że tak ! 
Kiedy to powiedziałam wszyscy zaczęli bić brawa, a Ross mnie pocałował.

Po tym wszystkim weszliśmy do środka i usiedliśmy wszyscy do stołu.. Po kolacji chłopaki wzięli gitary i razem z nami zaczęli śpiewać kolędy.. 

Po kolacji poszliśmy z Ross'em do mojego pokoju.

[...]




No i mamy 5. rozdział ! Jeej ! W końcu są nasze wymarzone święta i woolne ! Kocham to. *.* Z tej oto okazji chciałbym wam wszystkim życzyć wszystkiego tego, co dla was najlepsze. Niech spełnią się wasze najskrytsze marzenia ! I z góry przepraszam was za to, że tak późno dodaję ten rozdział. Miał być opublikowany dokładnie w Wigilię, ale nie było czasu.. Za dużo zamieszania i jeszcze ta atmosfera. Przepraszam. Ten rozdział wyszedł mi dłuższy niż się spodziewałam. Ciąg dalszy już wkrótce. Postaram się, aby pojawił się już w weekend. Liczę na wasze komentarze. Nie rozpisuję się dużo. Jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego na ten ostatni dzień świąt Bożego Narodzenia. Całuję was. :* :* <3










wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 4.

Rozdział 4. - Niezapomniany dzień.

[...]
- Ross, co ty wyprawiasz ? - krzyknęła Rydel.
- Yyy.. No nic strasznego a co ?
- Nic strasznego ? Idź już do domu. Później sobie z tobą porozmawiam..

Ross posłuchał starszej siostry i poszedł posłusznie do domu. Wychodząc powiedział mi, że zadzwoni. Chwilę później odezwała się Rydel :

- Nic ci nie jest kochana ? 
- Nie.. Wszystko ok. 
- To dobrze. Przepraszam cię za mojego młodszego braciszka. On najpierw robi a potem myśli..
- Dobrze Rydel. Nie musisz mi się tłumaczyć.. A tak w ogóle to jak tutaj weszłaś ?
- Drzwiami. Były otwarte..
- Kurcze. Fakt. Zapomniałam zamknąć za Rossem.
- Nic się nie stało..
- A tak po za tym, to po co przyszłaś ? 
- Mama mnie wysłała żebym przyniosła ci coś słodkiego i zobaczyła czy z tobą wszystko w porządku ale widzę, że Ross już się tobą zaopiekował.. Tak swoją drogą ciekawe kiedy on wyszedł.. Nawet nie zauważyłam, że go nie ma..
- Ahaa. On powiedział mi, że przyszedł tak tylko..
- Tak, tak. On zawsze znajdzie jakiś pretekst.. Tylko kochana.. Jedna rzecz. Nie wyobrażaj sobie dużo po tym, co zobaczyłam. Ross lubi skakać "z kwiatka na kwiatek" sorry taki już jest.
- Co ? Pff.. On mi się nawet nie podoba.. 
- Mhm.. A to, co przez przypadek przed chwilą zobaczyłam ? 
- A właściwie nie wiem jak to się stało.. Po prostu rozmawialiśmy...i tyle..
- Akurat !
- No tak. 
- Ok. Niech ci już będzie. Tylko mówię uważaj na niego.. 
- Ale między nami nic nie ma i nigdy nie będzie..
- Nigdy nie mów nigdy.. Dobra. Zdzwonimy się..
- Paa.

Kiedy Rydel poszła, zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie kakao. Do tego zjadłam przepyszne ciasto i włączyłam sobie film.. Siedziałam tak przed telewizorem oglądając moją ulubioną komedię, że nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.. Obudzili mnie rodzice.


*

Wstałam o 7.30 (jak zwykle, kiedy trzeba iść do szkoły). Sięgnęłam po telefon i zobaczyłam sms'a. Był od Rossa. 

Hej Alex. Spotkajmy się po szkole. O której kończysz lekcje ? Podjadę po ciebie. Czekam na odpowiedź. Ross.

Po przeczytaniu tego sms'a powiedziałam tylko jedno słowo : ahaa. Hmm. Ciekawe skąd on ma mój numer. Przecież nie dawałam go nikomu oprócz Rydel.. Ha ! Rydel. No właśnie.. Pewnie od niej wziął. Chwilę leżałam na łóżku po czym poszłam do łazienki.. Przebrałam się w to :



i zeszłam na dół na śniadanie. Tam zastałam tatę, który smażył mi pyszne naleśniki..
Po chwili przyszła Olivia. 
- Alex, rusz się. Musimy zaraz wychodzić do szkoły.. - powiedziała blondynka.
- Idę, idę. Co ty dziś jesteś taka nerwowa ?
- Nie jestem nerwowa.  Tylko..
- Tylko co ?
- Spencer mnie wkurza od samego rana.. Mam go już dość!
- Dość ? Jesteście razem dopiero miesiąc..
- No tak, ale wiesz jacy są chłopacy..
- Dobra.. Opowiesz mi po drodze, bo zaraz się naprawdę spóźnimy..

*

Po 20 minutach byłyśmy już w szkole. O mały włos, a byśmy się spóźniły do szkoły..
Pierwszą mieliśmy matematykę.. To była dopiero masakra. Dostałam jedynkę z niezapowiedzianej kartkówki.. Świetnie ! Po skończonej lekcji wybiegłam z klasy i zaczęłam przeklinać jak najęta.. Na moje nieszczęście usłyszała to pani dyrektor.. Wzięła mnie do swojego gabinetu i musiałam wysłuchiwać godzinną litanię, co oczywiście zakończyło się kozą po lekcjach. Miałam już dość, a była dopiero 11.00. W dodatku Ross nie przestawał do mnie dzwonić. Za którymś razem odebrałam.

- Czego chcesz, Ross ?
- Ej, ej. Mała bez nerwów. Co jest ?
- A co ma być ? Wszystko się wali od samego rana..
- Nie denerwuj się mała, wszystko będzie dobrze.
- Jeszcze raz powiesz do mnie mała a gorzko tego pożałujesz. 
- Ok, ok. Niech ci już będzie. Dzwonię po to, aby cię zapytać czy przyjechać po ciebie po lekcjach..
- Jak sobie chcesz..
- To o której kończysz ? 
- Normalnie o 14.00 ale dorzucili mi godzinę kozy, więc dziś o 15.00.
- W takim razie przyjadę po ciebie.
- Niech ci będzie.
- Świetnie. To będę czekać na ciebie o 15.00 pod  szkołą.. A i jeszcze jedno..
- Co tym razem ? 
- Uszy do góry. Wszystko będzie dobrze..
- Mam nadzieję. Ale na tą chwile muszę kończyć bo dorzucą mi drugą godzinę..
- Ok. Będę na ciebie czekać.

Szybko schowałam telefon do plecaka i poszłam na lekcję. Byłam spóźniona. Na szczęście miałam teraz godzinę wychowawczą, więc nie miałam się co obawiać o karę za liczne spóźnienia. Prawie zawsze się spóźniam na tą lekcję. Resztę dnia w szkole spędziłam bez większych problemów. Po lekcjach - tak jak Ross obiecywał - czekał na mnie pod szkołą. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. 

- No, no. Jakiś ty punktualny.. Zawsze taki jesteś ? - spytałam.
- Zależy. W ważnych sprawach tak. Ale powiem ci jedno. Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz..
- Oo. No co ty. Ty o mnie też za dużo nie wiesz..
- Fakt. Czas to zmienić. Wsiadaj, jedziemy..
- Ok. 

*
Ross ruszył z piskiem opon.

- Ross, nie popisuj się. A tak w ogóle, to gdzie jedziemy ?
- Zobaczysz..
- Haha. No pochwal się.
- Niee. Od jak dawna jesteś taka niecierpliwa ?
- Od urodzenia.
- Wow. Ja nie wiem jak twoi rodzice i Max to wytrzymują..
- Jakoś muszą. A zresztą już się przyzwyczaili..
- Hahaha.
- Co cię tak śmieszy ?
- Nic. Po prostu lubię, jak się uśmiechasz.
- Oo. Naprawdę ? 
- Tak. Oo. Już jesteśmy.. Chodź. Rozerwiemy się.

Ross właśnie podjechał pod kręgielnię. Weszliśmy do budynku. Bawiliśmy się tam świetnie. Nawet nie zobaczyłam jak minęły trzy godziny.. Po skończonej zabawie chłopak odwiózł mnie do domu. Odprowadził mnie pod same drzwi.

- Dziękuję ci, Ross. - powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
- Za co ?
- Za ten wspaniały dzień. Dziękuję.
- Ale ja nic takiego nie zrobiłem.. Musiałem coś poradzić na ten twój zły humor. I wiesz co. Muszę ci coś powiedzieć.
- No to słucham..
- Alex.. Jaa..

I właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi.. Na próg wyszedł tata i przerwał nam naszą rozmowę. Spojrzałam na niego, a on odpowiedział, że za chwilę kolacja..

- Przepraszam cię Ross za mojego ojca, ale muszę już iść, bo za chwilę to się powtórzy..
- Rozumiem. Idź. Odezwę się. Do jutra. 
- Paa.

Dał mi buziaka na pożegnanie i poszedł do domu.. Zrobiłam to samo, po czym porozmawiałam z tatą o tym podsłuchiwaniu pod drzwiami...






Hej kochani ! Mamy już 4. rozdział. Jest dobrze. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Liczę na wasze komentarze.  Za tydzień święta. Jeej. *.* Nie mogę się już doczekać. W wigilię postaram się napisać kolejny, taki świąteczny rozdzialik. Już mam pomysł. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Nie rozpisuję się tyle.  Liczę na wasze opinie. Buźka. :* <3 <3

Tutaj w linku poniżej macie nowy cover R5 ! <3

http://www.youtube.com/watch?v=8DhjmcXS078

A tu cover Counting Stars w wykonaniu R5 !! <3 <3 *.*