[...]
Ross przez całą drogę się wydurniał. Wyglądał jak małe dziecko, które tańczy w rytm melodii. To było zabawne. Po kilku minutach samochód stanął przed jakąś kawiarnią w Hollywood.
- No i jesteśmy na miejscu. - oznajmił blodas. - Chodź, zabieram cię na górę naleśników.
- Naleśników ? Jaja sobie ze mnie robisz ? - zaśmiałam się.
- Nie. Wręcz przeciwnie. No chodź a nie marudź. - pociągnął mnie za rękę do lokalu.
Weszłam i oczom nie mogłam uwierzyć. Wszędzie stały talerzyki z górą naleśników. Były ich przeróżne rodzaje. Z syropem, truskawkami, śmietaną, jagodami, borówkami, owocami leśnymi, czekoladą... Po prostu cud, miód, malina. - pomyślałam.
- Wiesz co, Ross.
- Hmm ?
- Jeszcze nikt nie zaprosił mnie na tak wspaniałą i przepyszną randkę. - zaśmiałam się i dałam mu buziaka w policzek. - Dziękuję.
- Nie musisz mi dziękować. Odwdzięczysz się później. - powiedział i podniósł dwukrotnie brwi.
- Faceci. - przewróciłam teatralnie oczami i zabrałam się do jedzenia. Ross tylko się zaśmiał.
Bawiliśmy się świetnie przy jedzeniu. Karmiłam Rossa, potem on mnie. Oczywiście usmarował mi cały nos bitą śmietaną. Nie zostawiłam tego tak. Odwdzięczyłam mu się. Zapewne wyglądaliśmy jak małe dzieci, bo wszyscy z obsługi ciągle się na nas patrzyli i śmiali pod nosem.
*
Po skończonej 'zabawie' poszłam do łazienki się umyć, gdyż wyglądałam niemiłosiernie i oczywiście cała się kleiłam. Według Rossa wyglądałam słodko, choć wcale tak nie było.
Kiedy wyszłam z łazienki Ross czekał na mnie przy wyjściu.
- To jak ? Gotowa na dalszą część ? - spytał.
- Pewnie. To jeszcze coś przygotowałeś ?
- Oczywiście. Chodź.
Wsiedliśmy do samochodu i chłopak ruszył.
- To gdzie tym razem ? - spytałam z odrobiną sarkazmu w głosie.
- Zobaczysz. Ale jeżeli cię to zadowoli, to mam dla ciebie małą podpowiedź.
- Jaką ?
- Tam, gdzie jedziemy spróbujesz czegoś nowego. Wiem, że tego nie umiesz, bo kiedyś mi mówiłaś, a ja będę twoim nauczycielem..
- Coo ? - nic nie mogłam z tego zrozumieć i spojrzałam na niego z dziwną miną z której można było odczytać, że nic nie kumam z tego, co powiedział.
- Dobra, zobaczysz.
Po chwili samochód się zatrzymał.
- No i jesteśmy na miejscu ! - wykrzyknął z radością chłopak.
- Plaża ? Przecież ja umie pływać.
- Ale nie na desce..
- Serio chcesz mnie uczyć ?
- Tak. Jak bym nie chciał, to bym tego nie robił. - powiedział i mnie pocałował.
- Dobra, przekonałeś mnie. Ale jest jedno pytanie panie nauczycielu..
- Co znowu panno Jons ?
- Nie mam stroju.. - powiedziałam z uśmiechem na ustach, Ross przymrużył oczy i powiedział tylko :
- ... bagażnik.
- Ha! To już wiem, co knułeś z moim braciszkiem.. No i oczywiście wyjaśniło się też po co grzebał w mojej szafie w środku nocy..
- Nie marudź, tylko wskakuj kochanie w strój. I to migiem.
- Tak jest mój mis.. nauczycielu, nauczycielu. - odpowiedziałam i poszłam do bagażnika po strój, po czym przebrałam się w łazience. Ross zrobił to samo, co ja.
- To jak ? Gotowa na dalszą część ? - spytał.
- Pewnie. To jeszcze coś przygotowałeś ?
- Oczywiście. Chodź.
Wsiedliśmy do samochodu i chłopak ruszył.
- To gdzie tym razem ? - spytałam z odrobiną sarkazmu w głosie.
- Zobaczysz. Ale jeżeli cię to zadowoli, to mam dla ciebie małą podpowiedź.
- Jaką ?
- Tam, gdzie jedziemy spróbujesz czegoś nowego. Wiem, że tego nie umiesz, bo kiedyś mi mówiłaś, a ja będę twoim nauczycielem..
- Coo ? - nic nie mogłam z tego zrozumieć i spojrzałam na niego z dziwną miną z której można było odczytać, że nic nie kumam z tego, co powiedział.
- Dobra, zobaczysz.
Po chwili samochód się zatrzymał.
- No i jesteśmy na miejscu ! - wykrzyknął z radością chłopak.
- Plaża ? Przecież ja umie pływać.
- Ale nie na desce..
- Serio chcesz mnie uczyć ?
- Tak. Jak bym nie chciał, to bym tego nie robił. - powiedział i mnie pocałował.
- Dobra, przekonałeś mnie. Ale jest jedno pytanie panie nauczycielu..
- Co znowu panno Jons ?
- Nie mam stroju.. - powiedziałam z uśmiechem na ustach, Ross przymrużył oczy i powiedział tylko :
- ... bagażnik.
- Ha! To już wiem, co knułeś z moim braciszkiem.. No i oczywiście wyjaśniło się też po co grzebał w mojej szafie w środku nocy..
- Nie marudź, tylko wskakuj kochanie w strój. I to migiem.
- Tak jest mój mis.. nauczycielu, nauczycielu. - odpowiedziałam i poszłam do bagażnika po strój, po czym przebrałam się w łazience. Ross zrobił to samo, co ja.
Po chwili byliśmy już w wodzie. Każde z nas miało swoją deskę. Ross jak zwykle popisywał się, a ja stałam ja małe dziecko we mgle i nie wiedziałam, co zrobić, bo naprawdę nie umiałam pływać na desce. Pamiętam, jak kiedyś mój kolega zabrał mnie na lekcje pływania na desce. Moja nauka skończyła się kilkoma niespodziewanymi wskokami do wody i rozciętą nogą, gdyż stanęłam na kawałku szkła, a to rozcięło mi nogę. Nie miałam z surfingiem zbyt dobrych wspomnień.
- Ekhm.. Panie nauczycielu, czy tak mają wyglądać nasze lekcje ? - krzyknęłam do chłopaka.
- Serio ? Chcesz się nauczyć mając wody po kolana? Tak się nie da.. Chodź tu do mnie. - spojrzałam na niego niepewnie. - No chodź. Nie zrobię ci nic strasznego..
- Tak, tak.
- Chyba. - mruknął pod nosem.
- Słyszałam.
- Oj no chodź. Nie wydurniaj się.
- No przecież idę. - nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło..
- No w końcu. - czekał na mnie z założonymi rękami śmiejąc się pod nosem.
- Ale śmieszne.. Ładnie to tak śmiać się ze swojej dziewczyny ?
- Tak. - spojrzałam na niego złowrogo.. - Nie ? Niee.
- No właśnie. - powiedziałam, popchnęłam go do wody i zaczęłam uciekać.
- Osz ty.. - powiedział i zaczął mnie gonić. - I tak cię złapię. Prędzej, czy później.
Zaczęliśmy biegać po całej plaży i krzyczeć. Wszyscy się na nas patrzyli, jak na wariatów.
Po długiej 'gonitwie' po plaży w końcu mnie złapał.
- No i co mam teraz z tobą zrobić ? Hmm. Nie mam innego wyboru. - chwycił mnie w pasie i pobiegł ze mną do wody..
Pluskaliśmy się przez dłuższy czas. Zabawa była świetna. Po pewnym czasie zrobiło nam się zimno i postanowiliśmy wyjść z wody. Poszliśmy do samochodu, aby się wysuszyć i przebrać.
- Wiesz, co Ross.
- Hmm ?
- To był jeden z najwspanialszych dni w moim życiu. Zapamiętam go do końca życia. Dziękuję. - pocałowałam go.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.. i muszę ci coś ważnego powiedzieć.
- Ja też muszę ci coś powiedzieć, a raczej wyjaśnić, ale nie tutaj. Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Chodźmy.
- No dobrze.
Szliśmy plażą wzdłuż oceanu, trzymając się za ręce. Było prześlicznie. Zachód słońca, Ross, ja, delikatna morska bryza, która rozwiewała nasze włosy na boki. Po prostu cudownie. Szliśmy w ciszy, a fale lekko muskały nasze stopy. W oddali było widać światełko. Pewnie ktoś rozpalił ognisko.. Byłam prawie, jak w raju.. No właśnie. Prawie. Ciągle dręczyła mnie myśl, jak powiedzieć Rossowi, że wyjeżdżam na drugi koniec kraju.. Nie wyobrażałam sobie związku na odległość.. Ale musiałam mu to powiedzieć. Nie wiedziałam jak. Nie chciało mi przejść przez gardło to, że mieliśmy się rozstać. Musieliśmy..
- O czym tak rozmyślasz ? - spytał Ross, przerywając ciszę.
- A o niczym..
- Taa. Jasne. Przecież widzę, jak się zamartwiasz czymś.
- Wydaje ci się. Daleko jeszcze ?
- Nie. Kawałeczek. A czemu pytasz ?
- Tak tylko.
Szliśmy jeszcze kawałek w ciszy. Doszliśmy do skał.
- O! Już zaraz jesteśmy. - oznajmił blondyn, pokazując miejsce za skałami.
Poszliśmy tam, gdzie pokazał Ross i ujrzałam tam mały stoliczek, elegancko nakryty. Dookoła było pełno kwiatów. Ognisko było rozpalone.. Ujrzałam też dwie postacie w oddali, które szły w naszą stronę.
- Ross tu jest prześlicznie. - rzuciłam mu się na szyję.
- Wszystko dla mojej ukochanej.
- Ej. Moglibyście się tak nie miziać przy ludziach? - usłyszałam znany głos zza pleców. Odwróciłam się.
- Max ? Co ty tu robisz ? - spytałam.
- Ross ci wszystko opowie, a ja tymczasem spadam z tą piękną oto osóbką. - szepnął Rossowi coś na ucho i kontynuował. - Cześć papużki nierozłączki. Miłej randki.
- Czy to właśnie był Max z Emily, którzy trzymali się za ręce ?
- Tak. Widać, że między nimi jest chemia.
- Tsaa. I to duża, ale skąd oni się tutaj wzięli ?
- Już ci tłumaczę. Pamiętasz, jak widziałaś mnie wtedy z Emily i jej mamą w galerii.
- No. I?
- No i ona właśnie pomogła mi to wszystko zorganizować.
- A Max?
- Max wiedział o tym i poprosił mnie, żebym pomógł mu 'zdobyć' Emily.
- To po to te wszystkie cyrki?
- Tak. Chciałem ci wynagrodzić ostatnią kolację, która wyglądała podobnie, ale się nie udała przeze mnie.
- Nie przesadzaj. Po prostu uratowałeś tej kobiecie życie.
- No można to tak powiedzieć. Wiesz, że tą, kobietą z wypadku była Mama Emily.
- No to nieźle. Emily musi być bardzo wdzięczna tobie, że uratowałeś jej mamę.
- Pewnie tak. Nie gniewasz się już za to, że cię w pewnym momencie, że rąk powiem trochę 'olewałem' ?
- Nie. A dlaczego niby miałabym być zła?
- No nie wiem..
- No właśnie. Ross. Długo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że każde z nas może spotykać się, poznawać nowych ludzi. Nie musimy mieć tych samych przyjaciół.. Babcia zawsze mi powtarzała, że trzeba być otwartym na nowe znajomości. Nie musimy być wszędzie zawsze razem. Sami też damy sobie radę. Związki na odległość nie udają się. Jak to mówiła mi Olivia : "Miłość jest super, ale tylko na chwilę. Przyjaźń też jest dobra. Nawet lepsza niż związki.." Ross...
- Ej, czekaj, czekaj. Alex, do czego ty zmierzasz ?
- Ross muszę ci coś ważnego powiedzieć. Wiem, że będziesz na mnie zły, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz kiedyś tę decyzję. - zaczęły mi lecieć łzy. - Ross, bardzo nie chcę tego powiedzieć, ale muszę.. - łzy leciały mi strumieniami. - Nie.. Nie możemy być dłużej ze sobą. Bardzo cię kocham, i robię to z bólem serca, ale musimy się rozstać.
- Co ? Ale jak to ? Coś się stało ? - widziałam, jak mu też zaczęły napływać łzy do oczu.
- Tak. Stało się. Wyprowadzamy się z mamą.
- Gdzie ?
- Do Nowego Yorku.
- Co ? To nie może być prawda.. - powiedział blondyn. Teraz oboje płakaliśmy..
- Ross, przepraszam. Znajdziesz sobie kogoś lepszego ode mnie.
- Nawet tak nie mów. To ty jesteś miłością mojego życia.. Kocham cię ponad życie.
- Ross, wiem. Ja ciebie też, ale sam zobacz. Będą nas dzieliły tysiące kilometrów. Nie damy rady.
- Damy radę. Są przecież telefony, skype, internet. Poradzimy sobie jakoś.
- Nie Ross. Ja już podjęłam decyzję. Wiem, że jest bardzo bolesna dla nas obojga.. Ja inaczej nie potrafię. Uszanujmy to oboje Ross. - spojrzałam mu prosto w oczy. - Wybaczysz mi to kiedyś ? - nie odpowiadał. - Ross.. Słyszysz mnie ?
- Tak. Mam nadzieję, że chociaż będziemy dobrymi przyjaciółmi.
- Będziemy. Obiecuję. A teraz chodź i przytul mnie mocno..
Staliśmy tak na plaży przytuleni kilkanaście minut.
Straciłam rachubę czasu.
Było już ciemno i postanowiliśmy wracać.
Całą drogę przejechaliśmy w milczeniu.
Nie było już tak, jak dawniej..
I chyba nigdy nie będzie.
Witajcie kochani. :*
Jak już widzicie, jest już 23. rozdział. Yay! Ale się cieszę. ^.^
Chciałam Wam powiedzieć, że kolejny pojawi się chyba nie prędzej niż za dwa tygodnie, gdyż wyjeżdżam w poniedziałek (czyli jutro) i nie wiem, czy będę miała internet.. Ale nie martwcie się. Będę pisać na brudno i oczywiście szukać WiFi. xd Także, może uda mi się go napisać i dodać szybciej niż myślę. ;) Mam nadzieję, że będziecie czekać. :*
PRZYPOMNIENIE ! ;)
- Ej, czekaj, czekaj. Alex, do czego ty zmierzasz ?
- Ross muszę ci coś ważnego powiedzieć. Wiem, że będziesz na mnie zły, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz kiedyś tę decyzję. - zaczęły mi lecieć łzy. - Ross, bardzo nie chcę tego powiedzieć, ale muszę.. - łzy leciały mi strumieniami. - Nie.. Nie możemy być dłużej ze sobą. Bardzo cię kocham, i robię to z bólem serca, ale musimy się rozstać.
- Co ? Ale jak to ? Coś się stało ? - widziałam, jak mu też zaczęły napływać łzy do oczu.
- Tak. Stało się. Wyprowadzamy się z mamą.
- Gdzie ?
- Do Nowego Yorku.
- Co ? To nie może być prawda.. - powiedział blondyn. Teraz oboje płakaliśmy..
- Ross, przepraszam. Znajdziesz sobie kogoś lepszego ode mnie.
- Nawet tak nie mów. To ty jesteś miłością mojego życia.. Kocham cię ponad życie.
- Ross, wiem. Ja ciebie też, ale sam zobacz. Będą nas dzieliły tysiące kilometrów. Nie damy rady.
- Damy radę. Są przecież telefony, skype, internet. Poradzimy sobie jakoś.
- Nie Ross. Ja już podjęłam decyzję. Wiem, że jest bardzo bolesna dla nas obojga.. Ja inaczej nie potrafię. Uszanujmy to oboje Ross. - spojrzałam mu prosto w oczy. - Wybaczysz mi to kiedyś ? - nie odpowiadał. - Ross.. Słyszysz mnie ?
- Tak. Mam nadzieję, że chociaż będziemy dobrymi przyjaciółmi.
- Będziemy. Obiecuję. A teraz chodź i przytul mnie mocno..
Staliśmy tak na plaży przytuleni kilkanaście minut.
Straciłam rachubę czasu.
Było już ciemno i postanowiliśmy wracać.
Całą drogę przejechaliśmy w milczeniu.
Nie było już tak, jak dawniej..
I chyba nigdy nie będzie.
*
Kiedy byliśmy już pod domem Ross spytał się mnie, czy wejdę do niego do domu. Zgodziłam się, gdyż chciałam powiedzieć reszcie o tym, że się wyprowadzam.
Wszyscy siedzieli w ogrodzie, przy basenie.
- O kochani. W końcu jesteście. - powiedziała uradowana Stormie. - Zostały dla was steki z grilla. Chcecie ?
- Nie. - odpowiedzieliśmy chórem.
- To ja się cieszę, że nie chcecie, więcej dla mnie i Ella. - powiedział Rocky, a wszyscy się na niego spojrzeli. - No co ?
- Co wy macie takie grobowe miny ? Coś się stało ? - spytała zaniepokojona Rydel.
- Tak. - odpowiedziałam. - Stało się. A nawet dwa cosie. Pierwszy powód jest taki, że wyprowadzamy się.. To znaczy ja z mamą, a drugi to, że ja z Rossem nie jesteśmy już razem. - na to blondas wyszedł, a reszta zrobiła duże oczy.
- Co ? Ale jak to ? Z jakiego powodu ? - dopytywali wszyscy.
- Powód jest taki, że mama rozwodzi się z tatą, dostała nową ofertę pracy, dlatego przeprowadzamy się tam, gdzie będzie pracować.. Czyli do Nowego Yorku. A z Rossem rozstaliśmy się dlatego, że będą dzieliły nas tysiące kilometrów i nasz związek nie wytrzymałby takiej próby.. - powiedziałam z trudem i znowu zaczęłam płakać. - Kocham was wszystkich i dziękuję za to, co dla mnie i mojej mamy zrobiliście. - ciągnęłam dalej. - A teraz wybaczcie, ale muszę już iść. - powiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia.
Nagle usłyszałam krótkie : "poczekaj". Wszyscy podbiegli do mnie i zaczęli mnie przytulać - rozkleiłam się na maksa.
*
Po kilku minutach byłam już w swoim domu. Wbiegłam szybko do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Nie wytrzymałam już nerwowo...
Witajcie kochani. :*
Jak już widzicie, jest już 23. rozdział. Yay! Ale się cieszę. ^.^
Chciałam Wam powiedzieć, że kolejny pojawi się chyba nie prędzej niż za dwa tygodnie, gdyż wyjeżdżam w poniedziałek (czyli jutro) i nie wiem, czy będę miała internet.. Ale nie martwcie się. Będę pisać na brudno i oczywiście szukać WiFi. xd Także, może uda mi się go napisać i dodać szybciej niż myślę. ;) Mam nadzieję, że będziecie czekać. :*
PRZYPOMNIENIE ! ;)
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to przejdźcie do zakładki INFORMOWANI, która znajduje się po prawej stronie i wpiszcie w komentarzu na jakiej stronce (tt/fb) i podajcie swój nick/imię i nazwisko, a na pewno nic Wam nie umknie. ;)
Do napisania. :**
Kocham. <3
B.
Świetny rozdział...szkoda ze musi wyjechać :'( Biedny Ross...a on ją tak kocha. Założe się, że tak łatwo nie da za wygraną i dalej będzie walczył o ich związek <33 Czekam na next
OdpowiedzUsuńCałuski
~Julia~
Ps. Zaprasza do siebie na nowy rozdział R5-my-love-story.blogspot.com
Super tylko szkoda ze zerwali ale czekam na nexta
OdpowiedzUsuńKiedy!??? Next???!!!??!???
OdpowiedzUsuńProszę kiedy next???
OdpowiedzUsuńHej!Nominuje twój blog do Liebster AwardsGratuluje!Więcej info na http://austinallystory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOoo jest mi tak smutno... kiedy next? Przy okazji polecam świetnego bloga http://r5-sny-nie-spelnione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń